Miało być o czym innym a będzie o przędzeniu. Tak mnie ostatnio ten temat pochłania, że nie może nie znaleźć swojego miejsca na kartach bloga.
Bardzo ostro wzięłam się za przerabianie ogromnych ilości różnego runa ,zalegającego mój garaż, i tak zaczęłam od skończenia zapasów surii. O ile temat na początku był dla mnie bardzo trudny to uważam że z każdym kolejnym moteczkiem wychodzi coraz lepiej. Starałam się by nie były niteczki zbyt cienkie- bo o dziwo przędzenie cienizny wychodzi mi niebywale łatwo, ale zależy mi na grubszej nitce, na coś bardziej konkretnego. I tak mam już sprzędzone 350 metrów w 310 gramach podwójnej nitki, no i dużo więcej nie będzie bo został już tylko mały zwitek do skończenia.
Na razie pochwalę się jak niteczka wygląda na kołowrotku, bo choć mam już zdjętą to jeszcze nie uprana, jak tylko upiorę to się pochwalę moteczkami :-)
starałam się jak najlepiej ująć kolor ,ale chyba najlepiej widoczny będzie po praniu.
Niestety spotkała mnie też niepowetowana strata, bo złamały mi się skrzydełka mojego kołowrotka, po prostu rozpękły na pół i płakać mi się chce, bo to staroć jest i nigdzie nie dokupie do niego szpuli zs skrzydełkami
poratowałam się sklejeniem taśmą izolacyjną, która jest dosyć mocna ale nie wiem na jak długo to wystarczy.
Podjęłam jednak decyzję, że odkładam, każdy grosz i kupię coś niedrogiego od kromskich, może być w surowym drewnie, mi to nie stanowi problemu, a jest tańsze, może PRELUDIUM, zobaczymy. Na chwilę obecną muszę do maksimum wykorzystać mojego staruszka, mam nadzieję że się da pokornie wykorzystywać :-D.
Zakupiłam też-jakby mi było mało zapasów, wełnę od koleżanki z fb. Niestety tak brudnego runa to w życiu jeszcze nie widziałam, i jak wywaliłam to z wora to stałam i łzy same cisnęły mi się do oczu, smród powalający a runo wygląda jak czysty gnój, po prostu porażka
jest bardzo mocno zanieczyszczone odchodami i brudami roślinnymi, wzięłam to najpierw podzieliłam na partie i jedną z nich kilkukrotnie przeprałam ,zmieniając wodę, na koniec wrzuciłam do dużego pojemnika z denkiem i deszczówką i się kisi. Popróbuję dziś obaczyć czy już można to wyjąć i zacząć działać dalej. Ogólnie do prania mam bardzo dużo wełny i teraz gdy słoneczko dopisuje to czas się za nią wziąć i potem pochować i pomału przerabiać.
Takie to mnie ostatnio przygody spotkały na mojej drodze prządki :-) , ale nic nie jest w stanie mnie zniechęcić. Za bardzo kocham to moje hobby, więc idę działać dalej ,a jest nad czym.
No i zbliża się długi weekend majowy ,na który zakupy mam zrobione ale teraz przygotowania czas zacząć-mam nadzieję, że pogoda dopisze bo mam w planach grilowanie w ogrodzie i wylegiwanie się na wygodnych fotelikach pośród kwiatuszków na tarasiku ogrodowym-ach już się nie mogę doczekać
Życzę słoneczka pa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz