Tak i mnie nie ominęło szaleństwo tłustego czwartku :-)
Zabrałam się do wypieku zamówionych przez rodzinkę pączków, przepis miałam ze starej babcinej książki, którą skrupulatnie przechowuję i co i róż z niej korzystam. Nie chwalę się zbytnio gotowaniem na blogu ale jest to moja druga miłość, są dni ,że mogłabym z kuchni nie wychodzić w ogóle. Żaden projekt nie jest zbyt trudny, podołam wszystkiemu. Tak też i podołałam górze 40 pączków, po 20 szt z różą i 20 szt z budyniem oprószane cukrem pudrem bo nie lubimy się lukrować, a oto efekt pracy
Dwa dni wcześniej, chcąc odchudzić tradycyjne pączki upiekłam je według pewnego przepisu, wyszły pyszne bułeczki ale dla mnie nie pączki. Nie zniechęciłam się jednak i postanowiłam wypróbować inny przepis znaleziony w necie i oto co wyszło
bardzo delikatne ciasto, smaczne, rozpływające się w ustach ale nie pączki-przynajmniej dla mnie. Ja jednak wolę takiego tradycyjnego ,kalorycznego ale porządnego pączka.
I tak oto słodko żegnam się z wami-kto ma ochotę proszę się częstować :-D
ja nie mam serca do pączków ;)
OdpowiedzUsuńTwoje zarówno pieczone jak i smażone wyglądają APETYCZNIE!
:)
Apetyczne pączusie:) ja po wczorajszym dniu... poczęstuję się pieczonym. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń